niedziela, 25 marca 2012

Duch narodu


Skoro już o godle narodowym mowa, to chciałabym jeszcze przytoczyć historię, którą opowiedział mi nasz kumpel, Drew, a za którą jestem mu bardzo wdzięczna, bo jakoś tak już mam, że uwielbiam kolekcjonować takie nie mające większego znaczenia, a jednak interesujące fakty. Drew jest zawodowym trenerem rugby. Wspomina, że kiedyś, gdy jeszcze sam się uczył, ich trener w celu zmotywowania drużyny powiedział taką oto rzecz: „do you know why from all the Australian animals it’s the kangaroo and emu that have been chosen? Because they are our only animals that cannot go backwards”. Osobiście uważam, że to naprawdę fajny sposób na wytłumaczenie obecności tych zwierząt na godle narodowym. I od razu jakoś tak dumniej pręży się Australijczykom pierś.

Kolejna ciekawostka: hymn Australii, "Naprzód piękna Australio" ("Advance, Australia Fair"). Przesłuchałam go na youtubie, przeczytałam oryginalny tekst wraz z poetyckim tłumaczeniem na język polski. Uwagę moją przykuł czyjś komentarz na youtubie (cytuję z pamięci): „to chyba jedyny hymn na świecie, gdzie nie pada ani jedno słowo o wrogach i przyjaciołach, wojnach i podbojach. To historia ciężko pracujących ludzi, którym darzy ziemia, którzy cieszą się jej naturalnym bogactwem i starają się pomnażać, to co mają i żyć w pokoju. Australijczycy mogą być z siebie dumni”. Coś w tym jest. Hymn jest wyjątkowo pacyfistyczny jak na rodzaj tego typu pieśni. I chyba dobrze oddaje australijski patriotyzm. Subtelny, pragmatyczny, ale szczery. Patriotyzm to nie wymachiwanie szabelką. Patriotyzm to kupowanie krajowych produktów w supermarkecie, na przykład. W sklepach aż roi się od logo proudly Australian lub Australian owned&made. Wspieranie lokalnego rynku, które przynosi wymierne korzyści. Obserwuję Australijczyków już od jakiegoś czasu i widzę, że jeśli chodzi o kwestie patriotyczne, różnimy się diametralnie. My potrzebujemy trochę greckiej tragedii w tym wszystkim. Lubimy się wzruszyć, pochlipać sobie gdzieś tam nad filmikiem o polskiej husarii w Internecie. Wszystkim znajomym obcokrajowcom opowiadamy o latach świetności Rzeczpospolitej i, że gdyby nie źli sąsiedzi, to dziś też bylibyśmy, zapewne, światową potęgą. Dziwimy się, jak ktoś nie zna Sławnych Polaków. A nie znać Papieża Polaka to już naprawdę wstyd. Ale czy ktoś z nas umiałby, tak z ręką na sercu, wymienić sławnych Belgów, Finów, Estończyków? Użalamy się nad sobą i, choć nikt się do tego nie przyzna, to lubimy te tandetne „Hej Sokoły” po paru piwach przy ognisku. Słowiańska dusza, mówią. Australijska dusza natomiast nie jest nawet zainteresowana ostatecznym oddzieleniem się od brytyjskiej Korony. Na pytanie dlaczego, usłyszałam „you don’t fix something that is not broken”. No i skończyły mi się argumenty. Wy sami natomiast odpowiedzcie sobie na pytanie, ale tak znowu szczerze, czy serio wolelibyście zarabiać średnio 2000 euro miesięcznie i mieć fajny socjal, ale widzieć twarz np. Merkel lub Putina na rewersie polskich monet zamiast orzełka i przynależeć do którejś z tych dwóch Federacji. No właśnie. Nie wiem, co jest lepsze, a co jest gorsze. Wydaje mi się, że łatwiej jest żyć z ich podejściem. Dodatkowo, generuje to więcej wewnętrznego spokoju i mniej nienawiści w stosunku do wszystkich, którzy „nie są tacy sami jak my”. Australijczycy to jeden z najbardziej praktycznych i pragmatycznych narodów świata. Ważne jest to, żeby było dostatnio i bezpiecznie. A o swojej narodowej tożsamości wcale nie zapominają. Lubią własne piwo, własne ciuchy, właśnie jedzenie. Wspierają swoich artystów, słuchają rodzimej muzyki i oglądają lokalne programy w telewizji. Flaga na japonkach, flaga na bikini. To patriotyzm traktowany z przymrużeniem oka, ale wypływający prosto z serca.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz