poniedziałek, 19 marca 2012

To, co nieznane

Australia. Do połowy XVI wieku dryfowała sobie spokojnie między oceanami i nic nie zakłócało spokoju jej rdzennym mieszkańcom. W świadomości Europejczyków jednak, już od setek lat, dominowało głębokie przekonanie o istnieniu tajemniczego, wciąż nieodkrytego południowego kontynentu, który równoważyłby (w logiczny wszak sposób) masę kontynentów północy. Ptolemeusz określił go nazwą Terra Australis Incognita: Nieznany Południowy Ląd. Mącił umysły i pobudzał wyobraźnię. O jej brzeg pierwsi zahaczyli Portugalczycy, podbojem nie byli jednak zainteresowani - ziemia wydawała się jałowa, a miejsce bezludne i dzikie. Po nich przybyli Holendrzy. Ci pozostawili po sobie nazwę: Nowa Holandia i... popłynęli dalej. Zainteresowanie niezbadanym jak dotąd kontynentem ożyło pod koniec XVII wieku, kiedy to brytyjski odkrywca, kapitan James Cook, ostatecznie określił jego kształt i zajął jego terytorium dla Korony Brytyjskiej. Wkrótce inny angielski podróżnik, Matthew Flinders, zaproponował nową nazwę: Australia. I tak już zostało do dzisiaj. Holenderska Ziemia van Diemena stała się Tasmanią, a wkrótce okazało się też, że jest to wyspa, a nie cypel połączony organicznie lądem z Piątym Kontynentem. Ten z kolei przerodził się, choć stopniowo i niełatwo, w krainą mlekiem i miodem płynącą. Znaleziono złoto, diamenty, srebro, szafiry, opale, węgiel i inne cenne minerały. Z karnej kolonii kraj w przeciągu niecałych 300 lat miał się przekształcić w opiewaną do dziś w hymnie narodowym "land of plenty", krainę dobrobytu. Fakt, że Australia znajduje się w najdalej chyba od Europy oddalonym zakątku Ziemi wciąż inspiruje. I choć kulturowo jest nam do niej blisko, kraj ten wciąż czasem jawi się nam jako pół-dzika kraina na drugiej półkuli, Antypody, gdzie wszystko dzieje się na opak, gdzie nawet woda wiruje w przeciwnym kierunku... Dużo w tym zresztą uzasadnionej racji. Dziennik ten to zbiór moich prywatnych obserwacji na powyższy temat, zlepek osobistych przeżyć i doświadczeń. Przede wszystkim jednakjest to zapis podróży, którą odbyliśmy na przełomie 2010 i 2011 roku, przemierzając campervanem blisko 11 000 km australijskich dróg, dziczy i głuszy. Podróży, która sprawiła, że pewne rzeczy już nigdy nie będą takie, jakie były wcześniej...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz